- Nazwa forum http://www.glebokierozmowy.pun.pl/index.php - Forum testowe http://www.glebokierozmowy.pun.pl/viewforum.php?id=1 - Dlaczego wierzysz? http://www.glebokierozmowy.pun.pl/viewtopic.php?id=2 |
kasia - 2010-05-16 12:05:53 |
Witam Wszystkich. Założyłam dzisiaj to forum, żeby porozmawiać z Wami na temat waszej wiary (bądź "nie wiary") w Boga. Pytania jakie chciałabym Wam zadać brzmią "dlaczego wierzycie?" / "Dlaczego nie wierzycie?" |
poszukująca - 2010-05-16 13:02:57 |
To prawda bardzo niewielu ludzi zastanawia się czy wierzy w Boga? Z reguły jest to tak, że wierzą bo muszą. |
mario - 2010-05-19 19:05:10 |
Wielu młodych ludzi szuka przyczyny swojej wiary, często jest to tradycja wyniesiona z domu rodzinnego, ale czy to można nazwać wiarą? Chyba nie do końca, u w moim przypadku wiara potrzebowała zewnętrznego bodźca by ją pogłębić, pare lat temu miałem niezbyt ciekawą sytuację drogową. Mając zaledwie kilka miesięcy prawo jazdy chciałem popisać się przed znajomymi, w pewnym momencie straciłem panowanie nad samochodem, wtedy wiedziałem, że moje umiejętności nie są na tyle dobre by wyjść z tego bez szwanku, poczułem wtedy działanie Boga, z Jego pomocą udało mi się ustawić samochód, i nikomu nic się nie stało.:) |
kasia - 2010-05-19 23:27:18 |
Pięknie napisane Mario. Takie świadectwa wiary są dzisiaj bardzo potrzebne. Wielu ludzi nawet nie wyobraża sobie jak bardzo... Ja jeszcze całkiem niedawno byłam zupełnie innym człowiekiem.. nie liczyłam się z uczuciami bliźnich. Teraz tego bardzo żałuję, bo choćbym chciała, wszystkiego nie naprawie. Ludzie stracili do mnie zaufanie, które jak wiadomo nie da się odbudować w przeciągu kilku dni. Nadal walczę ze złem, z moim okropnych charakterem. Dużo już osiągnęłam, ale dla mnie to wciąż za mało i wydaje mi się, że już zawsze będę walczyć. Wiem na pewno, że nie chcę wracać do "starej Kaśki". Uchwyciłam się mocno Jezusa i trzymam się z całych sił, żeby nie upaść znów na dno, bo jak wiadomo można wspiąć się wysoko, a spaść jeszcze niżej. Również zaczęłam czytać Pismo Święte, a także różne książki religijne, dzięki którym dowiaduję się coraz więcej o Bogu. Codziennie nasuwają mi się nowe pytania, na które staram się szukać odpowiedzi, a kiedy poznam ją na choćby takie najmniejsze pytanie jestem nieziemsko szczęśliwa, że "już wiem!". :) |
mario - 2010-05-20 18:47:44 |
Kasiu, wiara potrafi zmienić, otworzyć oczy na świat, i życie bliźniego:), masz rację że straconego zaufania szybko nie da się odbudować, jednak należy robić wszystko by je odzyskać. Pierwszym krokiem do pojednania zarówno z Bogiem, jak i człowiekiem powinna być szczera spowiedź, pare m-cy temu przeglądając internet znalazłem stronkę na której są zamieszczone świadectwa osób których życie zmieniłosię o 180 stopni, czytając je zrozumiałem że Bóg kocha wszystkich jednakowo. Dla Niego nie jest warzne kim jesteśmy, i co robimy, kocha nas zawsze. W Wielkim Tygodniu moja przyjaciółka prosiła mnie o modlitwę w intencji pewnego Chłopaka, poniewarz coraz dalej oddala się od Boga. Po kilku dniach dostałem wiadomość, że ten Chłopak przeglądając zdjęcia z misterium Męki Pańskiej zatrzymał się na jednym zdjęciu, i zaczął myśleć, zapytany czy coś się stało odpowiedział: "ZROZUMIAŁEM JAK WIELKĄ MIŁOŚCIĄ OBDARZYŁ MNIE OJCIEC". |
kasia - 2010-05-26 21:01:28 |
Szczera spowiedź to coś najwspanialszego na świecie! Moja cała przemiana zaczęła się właśnie od prawdziwie szczerej spowiedzi. Bałam się okropnie, płakałam i przed samą spowiedzią chciałam nawet uciec... nie zrobiłam tego chyba tylko dlatego, że ksiądz z którym byłam umówiona na tę spowiedź z całego mojego życia uczy mnie religii w szkole i wiedziałam, że się przed nim nie ukryje... Wiem i wtedy już to wiedziałam, że ucieczka nie załatwiłaby sprawy, że w końcu bym wróciła, gdyż zbyt wiele spraw mnie męczyło... Spotkanie z Bogiem podczas sakramentu pojednania otworzyło mi oczy na wiele spraw. Na całe moje życie. Rozmawiałam z księdzem bardzo długo i przez cały ten czas czułam miłość i obecność Boga przy nas. Kiedy skończyłam się spowiadać byłam tak strasznie szczęśliwa. Cieszyłam się z byle głupoty, bo wszystko wydawało mi się nadzwyczajnie wspaniałe! Nie chciałam, żeby na tym się skończyło. Właśnie wtedy zaczęłam walczyć z moim ciężkim charakterem. Zaczęłam codziennie rozmawiać z Bogiem - tak po prostu - o wszystkim. To On naprowadził mnie na dobra drogę - Jego drogę. i prowadzi mnie teraz tą właśnie ścieżką. Dziś wiem, że nigdy już nie chcę wracać do tego co było. Spowiadam się dużo częściej niż dawniej. Moja teraźniejsza spowiedź jest prawdziwym spotkaniem z Ojcem, który chce mi przebaczyć. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że sakrament pojednania jest moim ulubionym sakramentem gdyż sprawia, że jestem naprawdę szczęśliwa. Szczęśliwa bo wiem, że nasz Pan nigdy mnie nie przekreśla, zawsze wybaczy jeśli tylko naprawdę będę chciała się nawrócić. Wszystko co robię - robię dla Niego! :) |
mario - 2010-05-28 21:46:30 |
Tak dobrze napisałaś, że przed tym nie da się uciec, można co najwyżej przesunąć to "spotkanie", uważać że jest mi to nie potrzebne, ale prawda jest inna, często zastanawiałem się nad przyczyną samobójstw nie tylko u osób starszych, ale też coraz częściej zdarzają się u ludzi młodych, o których można było by powiedzieć że mieli oni całe życie przed sobą. Jak myślicie dlaczego? Wniosek nasuwał się tylko jeden... zbyt dalekie oddalenie się od Boga, nie słuchanie tego co On chce nam powiedzieć i próbowanie radzić sobie z natłokiem problemów na własną rękę. Przypomnijmy sobie scenę z życia Chrystusa w ogrojcu oliwnym, gdy modli się "jeśli to możliwe to oddal ode mnie ten kielich lecz nie moja lecz Twoja wola niech się stanie" On zawierzył swój los, swoje życie swemu Ojcu. i My powinniśmy iść Jego śladem.możemy tylko do tego dążyć po przez szczerą i częstą spowiedź świętą, jak To Kasiu napisałaś wcześniej. :):) |
kasia - 2010-06-29 21:24:49 |
Oczywiście masz racje powinniśmy całe swoje życie powierzyć Bogu, ale do tego potrzeba ogromnego zaufania. Tylko właśnie ludziom brakuje zaufania jakie miał Jezus Chrystus do Ojca. Ja sama mam z tym wielki problem, bo moje zwyczajne ludzkie myślenie nie ogarnia mocy Bożej która jest przeogromna. Nie wiem co trzeba zrobić, żeby tak maksymalnie zaufać. Mam nadzieję, że kiedyś i ja się tego "nauczę", bo z pewnością, może to pomóc w wielu sprawach, z którymi często nie daje sobie rady. |
mario - 2010-07-12 02:28:43 |
Kasiu nie da się zbudować zaufania, bez odpowiedniego fundamentu, wielu ludzi gdzieś zagubiło swoją wiarę, co przyczyniło się też do utraty zaufania. "Po co wierzyć, skoro i tak mi to nic nie daje, kiedy wierzyłem było źle, teraz też jest", wielu ludzi tak właśnie uważa, ale to chyba nie o to chodzi. Chyba większość z nas ma problemy z całkowitym oddaniem się woli Boga, nawet jeśli się staramy, to często zbaczamy z drogi którą Bóg dla nas wybrał. Piszesz że nie wiesz co trzeba zrobić by maksymalnie zaufać, szczerze to nie wiem, ale myślę że powinno się zacząć od modlitwy, by stać się właśnie takim, pomocne mogą się też okazać świadectwa osób w których życiu pojawił się Jezus i odmienił ich życie o 180 stopni. |
Misiek - 2010-07-22 14:47:45 |
Ciężko jest jednoznacznie odpowiedzieć mi, czemu wierzę. Chyba najprostszą odpowiedzią mogłaby być taka: wierzę w Boga, bo przemówił do mojego serca. Przemówił w słowach otuchy, przemówił, by dodać mi odwagi i siły w codziennym życiu. Dlaczego? Ponieważ jestem osobą niepełnosprawną. Choruję na zanik mięśni (dystrofia mięśniowa obręczowo - kończynowa, jeśli ktoś się interesuje medycyną :)). Od małego byłem wychowywany w duchu wiary, miłości do Boga i bliźniego. Jednak, gdy w wieku 12 lat dowiedziałem się, że choruję na nieuleczalną, postępującą chorobę, świat mi się załamał. W jednej chwili to, co robiłem jako mały chłopiec, nagle przestaje istnieć. Jedynie pozostaje mi patrzeć, jak inni biegają, skaczą, podnoszą ciężary itp. Byłem rozdarty na pół i nie wiedziałem, czy mam kogo obwiniać za to... Jeśli tak, to kogo? Rodziców? Boga? Rodziców nie mogę za to winić, bo to nie z ich winy - to po prostu kwestia genetyki.. Ale czy Boga mogę obwiniać? I tak i nie. Mogę mu powiedzieć, że zrobił mi ogromną krzywdę, ale po co tak mówić? Czy to ma jakiś głębszy sens? Nie. To ma sens za to w drugą stronę. Bóg ma po prostu plan we mnie. Kiedyś usłyszałem od mojej koleżanki takie słowa: "Miśku, Ty nie wiesz, jaki byłbyś, gdybyś był w pełni sprawny. Mógłbyś być ostatnim draniem i nie miałbyś perspektyw życiowych. A tak jesteś człowiekiem o dobrym sercu. I nic z tego, że jesteś niepełnosprawny.". |
mario - 2010-07-23 23:57:14 |
Wspaniałe świadectwo, dla każdego z nas Bóg ma inny plan, plan zbawienia. Misiek czytając Twoją wypowiedź nasunęła się mi pewna myśl, dotycząca choroby nowotworowej mojego przyjaciela, który w wieku 18 lat dowiedział się, że choruje na mięśniaka kościopochodnego (nowotwór kości). Można by powiedzieć że planował całe swoje życie, groziła mu amputacja kończyny, a po podejrzeniu przerzutów na płuco chłopak praktycznie się załamał.... Rozmawiając z nim było widać, że brakuje mu jakiejkolwiek nadziei, że kiedyś będzie jeszcze dobrze na szczęście dzięki wsparciu wielu dobrych ludzi, przyjaciół, udaje się powoli zwalczyć chorobę. ale teraz dzięki temu że został dotknięty tą chorobą, inaczej patrzy na świat, teraz on chcę pomagać tak jak niegdyś pomagano jemu. Krótka historia, która trwa od 3 lat, potrafiła zmienić jego życie. Cierpienie uszlachetnia, dzięki temu stajemy się częścią Bożego planu, który realizujemy. |